© AZS UŚ 2019

31 marca 2019

Po sobotnim (30.03.2019.) meczu w Białymstoku, II trener akademików powiedział, "że jeszcze nigdy nie widział meczu, w którym zespół w takim stylu wydarł, wyszarpał zaangażowaniem rywalom zwycięstwo".

Wróćmy jednak do początku spotkania, które nosiło miano z tych "o 6 punktów". MOKS Słoneczny Stok Białystok od pierwszych minut rzucił się na Katowiczan i już w 15. sekundzie powinien prowadzić. Na szczęście dla gości piłka uderzona z najbliższej odległości przeszła tuż obok słupka bramki. Gospodarze nadal grali bardzo wysoko na połowie rywala, lecz z każdą minutą futsaliści AZS UŚ starali się również zagrozić bramce MOKS-u. Najbliżej wpisania się na listę strzelców był Jędrzej Jasiński, jednak po jego próbie piłka wylądowała na poprzeczce. Kilka minut później bardzo aktywny Jacek Hewlik trafił wprost w bramkarza. Okres dobrej gry zespołu Miłosza Kocota przyniósł efekt w 10. minucie. Daniel Wojtyna znalazł sporo miejsca i mocnym uderzeniem z 10 metrów dał akademikom prowadzenie. Chwilę później swojej okazji nie wykorzystał Konrad Podobiński. Końcówka pierwszej części gry znów należała do miejscowych, jednak kolejne świetne zawody rozgrywał Mateusz Bednarczyk i do szatni obie ekipy schodziły przy minimalnym prowadzeniu Katowiczan 1:0.

Druga odsłona mogła świetnie rozpocząć się dla Słonecznego Stoku, lecz gości od utraty bramki uchroniła poprzeczka. W 23. minucie tylko sam "Jojo" wie jak zatrzymał będącego metr od bramki przeciwnika. Rosła przewaga gospodarzy, a goście bardzo ambitną grą skutecznie zatrzymywali graczy z Białegostoku. W 31. minucie drugą żółtą kartkę otrzymał Jędrzej Jasiński i gospodarze szybko wykorzystali grę w przewadze, wyrównując stan meczu trafieniem do pustej bramki. Ponieważ remis nie zadawalał żadnej z ekip, kibice nadal byli świadkami szybkiego widowiska. MOKS na kilka minut przed końcem meczu stanął przed szansą wyjścia na prowadzenie, jednak Mateusz Bednarczyk obronił przedłużony rzut karny wykonywany przez Lisowskiego. Na niespełna dwie minuty przed końcową syreną, Jacek Hewlik na własnej połowie przejął futsalówkę i pognał z nią w kierunku bramki rywala. Będąc w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem minął go i uderzeniem z linii końcowej dał akademikom prowadzenie. Nie był to jednak koniec emocji. Rywale wycofali bramkarza i sprokurowali kolejny przedłużony rzut karny. "Jojo" jednak znów pokazał klasę i obronił strzał Adriana Citki. Gospodarze więcej sytuacji bramkowych już nie stworzyli i niezwykle cenne punkty pojechały do Katowic.
 

Wyszarpane punkty!!!