© AZS UŚ 2019
Drugiej porażki w rundzie rewanżowej doznali futsaliści AZS UŚ Katowice. Tym razem zbyt wymagającym rywalem dla akademików okazał się zespół Red Dragons Pniewy. Przegrana boli, tym bardziej, że została poniesiona w podobnych okolicznościach jak przed tygodniem w Toruniu.
Początek meczu to wyrównana gra i obie ekipy stworzyły po jednej okazji bramkowej. Pierwsi szanse na zdobycie gola mieli Katowiczanie, jednak techniczne uderzenie Tomasza Szczurka z linii bramkowej wybił Solecki. Właśnie ten zawodnik w 11 minucie po rozegraniu rzutu rożnego trafił mocnym strzałem pod poprzeczkę bramki Lasika i goście objęli prowadzenie. Rozgrywający świetny mecz Solecki chwilę później powinien podwyższyć wynik jednak spudłował w idealnej sytuacji. W 12 minucie po zagraniu Wojtyny piłka odbijając się od jednego z przeciwników trafiła w słupek. Odpowiedź „Smoków” była natychmiastowa. Doświadczony Vakhula odnalazł pod bramką gospodarzy Kosteckiego i było 0:2. Kilka minut później podrażnieni Katowiczanie mogli pokusić się o kontaktowe trafienie, jednak najpierw uderzenie Jasińskiego obronił Budych, a trzy minuty przed końcem pierwszej połowy Jacek Hewlik nie wykorzystał świetnego dogrania Musiała i pomylił się z kilku metrów. Goście w tej części spotkania także mogli pokusić się o kolejne trafienie, jednak strzał Hołego obił słupek.
Po zmianie stron kilkaset osób, które przybyły na szopienicką Halę liczyło na zryw AZS. Niestety kubeł zimnej wody na gospodarzy wylał ponownie Kostecki, pokonując z najbliższej odległości Lasika. Podopieczni Pawła Machury próbowali zmienić niekorzystny wynik, jednak skuteczność akademików pozostawiała wiele do życzenia. W 25 minucie Hewlik ponownie nie znalazł recepty na Budycha. Z każdą minutą rosła przewaga gospodarzy.
W 31 minucie debiutujący przed katowicką widownią Podobiński w sobie znany sposób nie zdołał pokonać Budycha. W końcu Paweł Machura zdecydował się zagrać z „lotnym bramkarzem”. Na efekty tak jak i przed tygodniem nie trzeba było długo czekać. W 34 minucie po składnej akcji Szczurek z kilku metrów wpisał się na listę strzelców. 30 sekund później najpierw w zamieszaniu pod bramką Red Dragons piłka nie wpadła do siatki, jednak po chwili mocne uderzenie Salisza z 10 metrów zaskoczyło bramkarza gości. AZS poczuł, że mecz jest nawet do wygrania. W 37 i 38 minucie bliscy szczęścia byli Kmiecik i Cygnarowski, niestety po drugiej stronie boiska grający trener „Smoków” Łukasz Frajtag wykorzystał błąd akademików i trafił do pustej bramki. Na tym jednak nie koniec emocji. AZS jeszcze raz zaatakował i zdobył kontaktowego gola. Ostatecznie ta bramka została zapisana jako samobójcza, ponieważ zdaniem sędziów ostatni piłki dotknął Wachoński. Do zakończenia meczu pozostało niespełna 60 sekund. Pół minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziów Katowiczanie mieli jeszcze rzut wolny, który niestety został źle rozegrany. Na nic zdały się kolejne próby pokonania Budycha. Prosta starta piłki w końcówce pojedynku i Roman Vakhula ustalił wynik spotkania na 5:3.
Podobnie jak w Toruniu AZS przespał pierwsza połowę i początek drugiej. Zryw w ostatnich 10 minutach nie wystarczył choć szczęście było blisko. Teraz czeka nas ponad miesięczna przerwa w rozgrywkacc. liczymy, że trener Paweł Machura umiejętnie wkomponuje nowych zawodników w swoją filozofię gry i Katowiczanie nawiążą do formy prezentowanej w poprzednim sezonie