© AZS UŚ 2019

04 października 2022

Nikt nam nie obiecywał złotych gór, tym bardziej nikt ich nie oczekiwał. Bolesny początek powrotu do elity futsalowych rozgrywek w Polsce daje o sobie znać. Z kolejnym rywalem nie spuszczamy głów w dół i zabieramy się do pracy.

 

Legia Warszawa - bo o niej mowa, rozgrywa swój drugi sezon w Futsal Ekstraklasie. Jak na razie nie idzie im najlepiej. Podobnie jak my nie zdobyli jeszcze punktów rozgrywając o jeden mecz mniej (zaległy mecz z FC Reiter Toruń). Z Legią za to punktowali: nasz zeszłoroczny rywal - BSF ABJ Bochnia oraz zwycięzca 1. ligi z północy - Widzew Łódź.

 

Te pojedynki to już przeszłość. Zabraliśmy się do roboty i tego pojedynku. Niestety szybko straciliśmy bramkę. 76 sekund potrzebowali goście na pierwsze trafienie. Podwójnie wybita piłka przez naszą defensywę i tyle razy przejęta przez piłkarzy Legii. Zagranie piłki w środek zostaje przecięte, jednak futsalówka wpada pod nogi zawodnika gości, który mocnym podaniem po ziemi z narożnika na dalszy słupek pozwala Adamowi Grzybowi na umieszczenie jej pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Pawła Grzywę.

 

I o naszym golkiperze warto wspomnieć, bo przez resztę połowy Paweł wybronił kilka groźnych sytuacji. My natomiast mieliśmy szansę z rzutu wolnego (Roman Vakhula) oraz po uderzeniu Michała Króla obronionym przez bramkarza Legii. Do przerwy zatem wynik 0-1.

 

W drugiej odsłonie spotkania mocniej parliśmy na zespół z Warszawy. Swoją szansę miał Tomasz Golly, ale dopiero w 30. minucie meczu udaje się nam wyrównać wynik.

 

Faul na naszym zawodniku w okolicy 9 metra, rozegranie Vakhuli bezpośrednio do Krzysztofa Piskorza, po wejściu w pole karne Gollego, dało nam upragnioną bramkę w tym meczu. “Piki” przy linii bramkowej z lewej strony boiska nie daje najmniejszych szans drużynie Legii na obronę tego uderzenia. Mamy 1-1.

 

Sporo kłopotów narobiliśmy sobie w 33. minucie i dosłownie 2 minuty później. Najpierw podwójne zagranie do bramkarza skutkujące wolnym z 6 metra wybronionym przez Grzywę, a 2 minuty później ponownie golkiper ratuje nasz zespół przed stratą gola. Świetne wejście zawodnika gości nie mogło zakończyć się sukcesem w starciu z Pawłem.

 

Z minuty na minutę to podopieczni trenera Marcina Waniczka dochodzili do sytuacji bramkowych i tak na minutę i 30 sekund przed końcową syreną trójkowy kontratak Dominika Wilka, Romana Vahkuli i Adama Jonczyka daje nam prowadzenie w tym meczu. Świetne zagranie Dominika do Romana, ten daje mu zwrotną piłkę na 6 metr, Wilk obsługuje pewnym podaniem Jonczyka będącego przy dalszym słupku i tak zdobywamy drugiego gola.

 

Od tej pory Legia rzuca wszystkie karty na stół. Wycofany bramkarz i pozycyjny atak w przewadze rywali. Bardzo dobrze bronimy się aż do 3 sekund przed końcem. Niepotrzebne wejście wślizgiem naszego zawodnika skutkuje 6-tym faulem co oznacza przedłużony rzut karny. Na sekundę przed końcem Silva sprytnie pod nogami Pawła umieszcza piłkę w siatce i kończymy ten mecz podziałem punktów.

 

Spory niesmak pozostał po końcowym sygnale. Mecz kończy się dopiero po syrenie i do tej pory trzeba zachować stuprocentową koncentrację. Ten pojedynek to już niestety przeszłość, a my przygotowujemy się do 6. kolejki. Wybieramy się do aktualnego wicelidera tabeli - zespołu Constract Lubawa. W Katowicach widzimy się 23 października (niedziela) o godz. 15:00.

PIERWSZY PUNKT