© AZS UŚ 2019

09 czerwca 2019

Co prawda jest jeszcze jedna niewiadoma, w mijającym sezonie Futsal Ekstraklasy, ale gracze AZS UŚ Katowice już od dwóch tygodni odpoczywają od rywalizacji na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Jaki to był sezon dla akademików? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie w poniższym tekście.

Przygotowania do rozgrywek Katowiczanie rozpoczęli z kilkoma zmianami. ta najważniejsza dotyczyła posady trenera. Pawła Machurę zastąpił Miłosz Kocot, a do kadry dołączyli Robert Gładczak, Adam Jonczyk, Krzysztof Piskorz, Michał Dubiel oraz Daniel Przepiórka.

Nadzieje szkoleniowca i samych zawodników skierowane były w pierwszą szóstkę. Pomimo falstartu i porażki na własnym parkiecie z Chojnicami, szybko przyszła zwyżka formy i Akademicy zaczęli punktować. Zwycięstwa z AZS UG Gdańsk, Słonecznym Stokiem Białystok, a zwłaszcza z Wicemistrzem Polski Gattą Zduńska Wola, napawały optymizmem. Nawet porażki w Jelczu Laskowicach i Toruniu przyniosły wiele pochlebnych recenzji dotyczących gry drużyny Miłosza Kocota. W tym czasie świetną formę strzelecką prezentowali Krzysztof Piskorz i Adam Jonczyk, swoje bramki dokładał "Gładki", a Michał Dubiel także zaliczył swoje premierowe trafienia w Futsal Ekstraklasie.

Przełom nastąpił w Bielsku na parkiecie Rekordu. W drugiej minucie meczu poważnej kontuzji kolana doznał Adam Jonczyk, AZS UŚ wysoko przegrał i od tego pojedynku nastąpił kryzys. Do końca rundy zespół już nie zapunktował i "grupa mistrzowska" zaczęła się oddalać. Do rewanżowych spotkań Katowiczanie przystąpili bez "Jony" ale już z Piotrem Łopuchem oraz Jakubem Podgórskim, trenerem przygotowania fizycznego. Niestety poza zwycięstwem u siebie z Gdańskiem drużyna notowała porażkę za porażką, choć w pojedynkach z Chojnicami, Pniewami, Toruniem, Zduńską Wolą Katowiczanie prowadzili po upływie 20 minut. Wydawało się, że spotkanie na własnym parkiecie z Rekordem odwróci złą kartę. Akademicy po świetnym meczu i kapitalnej postawie Mateusza Bednarczyka urwali punkty Mistrzowi Polski, remisując 3:3. Niestety nadal brakowało zwycięstwa, a remis w Szczecinie z Pogonią wydarty w ostatniej chwili, pozycji w tabeli nie poprawił.

Dopiero 30 marca w wyjazdowej potyczce z Słonecznym Stokiem, drużyna z Górnego Śląska dopisała komplet punktów do swojego dorobku i można było głęboko odetchnąć, bo zwyciężać zaczęli "Portowcy" i widmo gry w barażach zajrzało w oczy ekipy trenera Kocota. W międzyczasie futsaliści AZS UŚ zapisali się do historii klubu, awansując do półfinału Pucharu Polski, w którym napsuli trochę krwi Bielszczanom, późniejszym triumfatorom tych rozgrywek.

Do spotkań w "grupie spadkowej" Katowiczanie przystąpili mając w pamięci, że od dwóch lat w maju nie przegrali meczu.

Tak tez było w tym sezonie. Po remisie z Pniewami, przyszły zwycięstwa z Białymstokiem i Chojnicami, co pozwoliło na trzy kolejki przed końcem rozgrywek zachować ligowy byt. Do swojej dyspozycji strzeleckiej powrócił "Piki", nie ustępował mu w zdobywaniu bramek Robert Gładczak, swoje pierwsze bramki w sezonie zaliczył Konrad Podobiński i akademicy byli nie do zatrzymania.

Na koniec AZS UŚ zaliczył jeszcze remis z Gdańskiem i prawdziwą kanonadę w Szczecinie, zwyciężając 11:4 co jest rekordowym wynikiem od czasu gry Katowiczan na najwyższym szczeblu futsalu. Ostatecznie akademicy zakończyli rozgrywki na 8. pozycji, co na pewno nie było szczytem marzeń w przed sezonowych dywagacjach i założeniach.

Zdecydowanie zespół posiadający taki potencjał stać było na grę w pierwszej szóstce. Coś w pewnym momencie przestało funkcjonować, dodatkowo wspomniany już uraz Adama Jonczyka, a także kontuzje Jędrzeja Jasińskiego i Krzysia Piskorza miały duży wpływ na postawę drużyny. W rundzie rewanżowej w kilku spotkaniach zabrakło zapewne koncentracji w decydujących momentach. Jak wspominaliśmy wcześniej prowadzenia w drugich połowach nie przekładały się na zdobycze punktowe, a nasi zawodnicy fizycznie wyglądali naprawdę dobrze. Zabrakło też w wielu przypadkach szczęścia. Stracone bramki w samych końcówkach z Clearexem i Toruniem były w pewnym sensie obrazem tego sezonu, gdzie w wielu pojedynkach czegoś właśnie zabrakło.

Trzeba jednak poszukać pozytywów. Oprócz wspomnianego Pucharu Polski, należy podkreślić, że od początku swojej gry w Futsal Ekstraklasie AZS UŚ Katowice nie był tak skuteczny. 92 bramki zdobyte w 27 spotkaniach to jak narazie najlepsze osiągnięcie katowickiej drużyny od sezonu 2012/13. Zespół odczarował parkiety w Chojnicach, Szczecinie i Białymstoku, gdzie dotąd nigdy nie zainkasował kompletu punktów. Zwłaszcza zwycięstwo w Szczecinie było najwyższym od momentu awansu akademików do Futsal Ekstraklasy.

Podkreślić należy również wygraną z Gattą Zduńska Wola 1:0. "Kocury" nie przywykły do sytuacji, w której nie potrafiły by znaleźć recepty na bramkarza rywali. Na koniec oczywiście w pamięci kibiców pozostanie remis z potentatem rozgrywek Rekordem.

W kontekście indywidualnych poczynań akademików, to przede wszystkim trzeba podkreślić wysoką formę Jacka Hewlika, który wielokrotnie brał na swoje barki ciężar gry. Cieszy fakt, że w końcówce sezonu przypomnieli sobie jak strzela się bramki "Gładki" i "Piki", swoje pięć groszy dorzucił także kapitan "JJ". Zdecydowanie można także wyróżnić bramkarzy, wspomnianego już wcześniej Bednarczyka i Kamila Lasika, którzy wielokrotnie murowali drogę do bramki skutecznymi interwencjami. Cieszą również powołania do reprezentacji Polski Gładczaka i Piotra Łopucha oraz naszego trenera Jakuba Podgórskiego.

Oczywiście każdy z graczy AZS UŚ dołożył swoją cegiełkę do utrzymania w lidze, a tabela strzelców pokazuje jak wyrównany zespół utworzył się w Katowicach.

Najskuteczniejszym graczem ekipy Uniwersytetu Ślaskiego był wspominany kilkukrotnie Krzysztof Piskorz, który zakończył rozgrywki z 14 celnymi trafieniami. Tuż za nim uplasował się etatowy reprezentant kraju, Robert Gładczak.

Pozostałe bramki zdobyli:

Tomasz Szczurek -11, Daniel Wojtyna - 10, Jacek Hewlik - 9, Adam Jonczyk i Michał Dubiel po 8, Jędrzej Jasiński - 7, Kamil Musiał - 5, Sławomir Pękala i Konrad Podobiński - 2.

Natomiast zawodnikami, którzy najczęściej występowali w minionym sezonie byli Daniel Wojtyna, Michał Dubiel, Jacek Hewlik i Konrad Podobiński.

Kończąc indywidualne podsumowania, trzeba jeszcze wspomnieć bramkę Jędrzeja Jasińskiego w pojedynku z Clearexem Chorzów. Było to trafienie, które rzadko się ogląda na parkietach futsalu.

Statystyki pokazują, że akademików stać w przyszłym sezonie na walkę o "grupę mistrzowską". Najważniejszy teraz cel to utrzymanie kadry zawodników i dobre przepracowanie okresu przygotowawczego.

Wiemy już, że zespół nadal prowadzić będzie Miłosz Kocot, lecz o tym i kompletowaniu składu na kolejne rozgrywki Futsal Ekstraklasy, napiszemy w najbliższym czasie.

 
Niedosyt pozostał... czyli podsumowanie sezonu