© AZS UŚ 2019

03 listopada 2022

Sobota (29.10.22r.) w Białymstoku zapowiadała się bardzo aktywnie dla jej mieszkańców. Oprócz naszego pojedynku z MOKS Jagiellonią odbywał się również mecz trawiastej “Jagi” z Legią Warszawa.

 

Białostoczanie przed tym spotkaniem byli o jedno miejsce w tabeli nad nami. Mają się czym pochwalić, bowiem udało im się pokonać Clearex, czy zremisować ze świetnie debiutującą w Ekstraklasie Bochnią.

 

Jedno było pewne - jeśli zagramy dobre zawody bez totalnej dezorganizacji, to jesteśmy w stanie wywieźć stąd korzystny wynik.

 

Otwarcie marzenie w wykonaniu zawodników Marcina Waniczka. Już w pierwszej minucie dobre zagranie z autu Romana Vakhuli do Sergeya Lapy, który obsłużył wchodzącego w pole karne Tomasza Gollego, a ten się nie pomylił i wykończył akcję w satysfakcjonujący nas sposób.

 

Gospodarze nieco ponad minutę później odpowiedzieli na nasze trafienie pewnym uderzeniem po ziemi i Paweł Grzywa musiał skapitulować po raz pierwszy.

 

Na kolejne trafienie przyszło nam długo czekać. MOKS Jagiellonia bardzo mocno atakowała. Raz za razem przeprowadzali akcje, ale dobra obrona lub niedokładne finalizacje akcji pozwalały utrzymywać nam korzystny rezultat.

 

Dopiero po dwunastu minutach gry MOKS Jagiellonia objęłą prowadzenie. Dobrze rozegrana piłka, zagranie na przedpole do jednego z zawodników gospodarzy, który obrócił się i mocnym uderzeniem w lewy dolny róg bramki daje im jednobramkową przewagę.

 

Ich radość nie trwała zbyt długo bowiem udane przejęcie po pressingu AZS-u na bramkę zamienił Lapa i na przerwę schodziliśmy z remisem 2 do 2. Asystował mu Filip Rafanides.

 

Mocna gra “Jagi” trwała również w drugiej połowie, ale Katowiczanie nie pozostawali dłużni. Nasz zespół również przeprowadzał groźnie, ale przede wszystkim skuteczne akcje.

 

W 29. minucie gry dobre zagranie z pierwszej piłki otrzymał Golly, a zaserwował mu ją Krzysztof Piskorz. Tomasz Golly walczył z obrońcą MOKS Jagiellonii bark w bark, jednak na nic zdała się ofiarna interwencja defensora, bo Tomek uprzedził chcącego złapać piłkę bramkarza i z bliskiej odległości wysuwa nas ponownie w tym meczu na prowadzenie. Na tablicy w Białymstoku wynik zmienił się na 2-3.

 

33. minuta to popis Romana Vakhuli. Po faulu na Tomku Gollym rzut wolny perfekcyjnie wykorzystał wspomniany Roman dając nam już dwie bramki przewagi. Po tym trafieniu stało się to, czego trener Waniczek się spodziewał, mianowicie gospodarze wycofali bramkarza.

 

Kilka spotkań już rozegraliśmy w tym ustawieniu i powoli opanowujemy sztukę bronienia się przed piątką atakujących. Jednak, gra w przewadze ma przynosić bramki. Jeśli MOKS sam nie potrafił finalizować swoich sytuacji bramkowych na pomoc przyszedł im Sergey Lapa, który niefortunnie nabity skierował futsalówkę do bramki. Na domiar złego wcześniej piłka otarła się o nogę Rafanidesa. Warto wspomnieć, że było to ostatnie trafienie dla gospodarzy. Reszta to dyscyplina w obronie i postawienie kropki nad i przy trzech punktach dla naszego zespołu.

W przeciągu dwóch minut pogrzebaliśmy szanse białostoczan na jakikolwiek korzystny wynik. Przejęcie piłki, kontratak Lapy, wybijany z tempa przez rywali zdołał  jeszcze podać do Krzysztofa Piskorza, który w nieprzepisowy sposób został zatrzymany, co zemściło się na MOKS-ie bo dograł on w ostatnim momencie futsalówkę do Adama Jonczyka pakującego ją do pustaka. Adam tym samym przekracza setkę bramek w Futsal Ekstraklasie, a w tym spotkaniu podwyższa zdobycz bramkową do pięciu.

 

59 sekund później drugą bramkę po przejęciu zdobywa Vakhula, a 12 sekund później i na 13 przed końcową syreną pewnie z własnej połowy do bramki piłkę skierował Lapa. Są to jego dwa debiutanckie trafienia w barwach AZS UŚ. Gratulacje!

 

Udany sobotni wieczór w wykonaniu katowiczan pozwala nam odbić się od dna tabeli. Dobrze jest zdobyć pierwsze punkty na obcym terenie, jednak to dopiero początek. Wiele pracy wykonaliśmy, a jeszcze więcej pozostało do wykonania. Czeka nas ciężki mecz z pierwszoligowym znajomym - Bochnią, z którą w poprzedniej kampanii dwukrotnie przegraliśmy. Jak będzie tym razem? Przekonaj się sam już w sobotę 5 listopada o godzinie 17:00 w Szopienickiej Hali Sportowej!

DRUGA WYGRANA