© AZS UŚ 2019

26 listopada 2015

Poniedziałkowe, „telewizyjne” spotkanie z Gattą Active Zduńska Wola zapowiadało się arcyciekawie. Wszak do Katowic przyjeżdżał wicelider tabeli Futsal Ekstraklasy i wciąż aktualny wicemistrz Polski, który pałał żądzą rewanżu za porażkę w poprzednim sezonie, która w dużej mierze zadecydowała o tym, że zduńskowolanie przegrali wyścig o tytuł mistrzowski z krakowską Wisłą. Z drugiej strony podopieczni Błażeja Korczyńskiego od prawie roku nie przegrali na własnym parkiecie i zamierzali tę passę podtrzymać.

 

Trener Akademików w meczu z Gattą nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Tomasza Dury oraz Łukasza Kusia, który tuż przed meczem rozchorował się. Sztabowi medycznemu udało się natomiast przygotować do gry Krzysztofa Piskorza, który od czasu pobytu z kadrą w Anglii gdzie złapał drobną kontuzję aż do poniedziałkowej rywalizacji nie trenował.

Kto spodziewał się wyrównanej rywalizacji i walki do ostatnich sekund srodze się zawiódł – od początku meczu aż do końcowej syreny na parkiecie niepodzielnie panowali goście. Pierwsze uderzenie na bramkę rywali oddali wprawdzie katowiczanie, ale strzał Roberta Gładczaka obronił bramkarz przyjezdnych, ale już w 5 minucie dał o sobie znać Daniel Krawczyk – Rafał Krzyśka odbił strzał Igora Sobalczyka, ale popularny „Krawiec” był tam gdzie powinien i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce, dając Gatcie prowadzenie. Gospodarze nie zdążyli ocknąć się po tym ciosie, a już przegrywali 2:0 – w 7 minucie spotkania golkipera Akademików pokonał Michał Szymczak.

To pozwoliło drużynie ze Zduńskiej Woli spokojnie rozgrywać piłkę i kontrolować przebieg gry na parkiecie, a katowiczanie niby starali się przebić przez dobrze zorganizowaną defensywę gości, ale niewiele z tego wychodziło poza…kontrami rywali. Po jednym z takich kontrataków w 12 minucie Arkadiusz Szypczyński po raz trzeci umieścił piłkę w bramce gospodarzy. Wynikiem 3:0 zakończyła się pierwsza odsłona.

Po zmianie stron początek rywalizacji mógł zwiastować przebudzenie gospodarzy – już w 22 minucie meczu strzelili oni gola na 3:1, a jego autorem był Jędrzej Jasiński, dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie. Oprócz bramki dla AZS UŚ sędziowie odgwizdali kolejny, trzeci już faul gości i kibice zgromadzeni w katowickiej hali zaczęli wierzyć, że może powtórzyć się scenariusz z rywalizacji z FC Toruń, gdy Akademicy przegrywali do przerwy 0:3, a ostatecznie wygrali 5:3. Po strzeleniu gola gospodarze rzucili się na rywala i stworzyli sobie dwie dobre sytuacje do zdobycia kontaktowego gola, ale w 25 minucie mecz praktycznie "zamknął" grający trener gości, Marcin Stanisławski, zdobywając czwartą bramkę dla Gatty. Dalsza część rywalizacji to spokojna gra gości, kontrolowanie przebiegu spotkania, wybijanie z rytmu podopiecznych Korczyńskiego oraz wyprowadzanie groźnych kontr przez zduńskowolan. Jedna z nich zakończyła się  bramką na 5:1 w 37 minucie, a jej autorem był ponownie Krawczyk. Katowiczanie mieli praktycznie tylko jedną znakomitą okazję do zmniejszenia strat, ale Gładczak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Gatty.

Ostatecznie zespół Marcina Stanisławskiego zdobył twierdzę Katowice, zainkasował 3 punkty i powrócił na fotel wicelidera Futsal Ekstraklasy. Katowiczanie natomiast z 10 „oczkami” pozostali na ósmym miejscu w ligowej tabeli.

– Rywal obnażył dziś wszystkie nasze błędy, był lepszy zarówno pod względem taktycznym, technicznym jak i motorycznym, a jako zespół przewyższał nas także cechami wolicjonalnymi. Nie mieliśmy dziś argumentów żeby nawiązać z nimi walkę – podsumował Błażej Korczyński.

Zagraliśmy dziś bardzo dobre spotkanie, zrealizowaliśmy założenia taktyczne i w efekcie zdobyliśy 3 punkty na bardzo ciężkim terenie. To bardzo cieszy – dodał szkoleniowiec Gatty, Marcin Stanisławski.

 

Już w najbliższa sobotę Akademików czeka kolejne, ciężkie spotkanie wyjazdowe - o godz. 18 w Chorzowie zagrają z tamtejszym Clearexem i będzie to ostatnia okazja dla katowiczan do zdobycia jakichkolwiek punktów na parkiecie rywali w rundzie jesiennej.

 

(son)

Twierdza padła