© AZS UŚ 2019

22 lutego 2016

Sobotnia rywalizacja pomiędzy Akademikami z Katowic i Euromasterem Chrobrym Głogów była bardzo istotna zwłaszcza dla gospodarzy – podopieczni Błażeja Korczyńskiego czekają na komplet punktów już 119 dni, nie potrafili wygrać kolejnych ośmiu spotkaniach Futsal Ekstraklasy. Nasz zespół przed tygodniem zdobył swój pierwszy w tym sezonie punkt na wyjeździe, remisując w Gliwicach z Nbitem,     a sobotnia rywalizacja była kolejnym meczem, w którym miał dać sygnał, że nie zrezygnowali z walki         o utrzymanie.

 

Głogowianie przyjeżdżali na Górny Śląsk podbudowani zwycięstwem w poprzedniej kolejce z FC Toruń, gdy trzy punkty wyrwali dosłownie w ostatnim momencie (5 sekund przed końcową syreną), mimo że jeszcze w 36. minucie przegrywali z podopiecznymi Klaudiusza Hirscha 2:3.

W pierwszej rundzie mecz w Głogowie pomiędzy AZS UŚ Katowice i KGHM Euromasterem Chrobrym zakończył się zwycięstwem podopiecznych Tomasza Trznadla 3:2, mimo że Akademicy prowadzili do przerwy 2:1. W dzisiejszym meczu w zespole katowickim zabrakło pauzującego za kartki Jędrzeja Jasińskiego, ale do składu wrócili Paweł Barański i Adrian Pater.

Waga spotkania tym razem nie sparaliżowała naszych zawodników. Już w 2. minucie Marcin Czech zdobył prowadzenie dla AZS-u, strzelając swoją pierwszą bramkę w ligowym meczu w barwach Akademików. Kolejne minuty to dalszy napór miejscowych – szansę na podwyższenie wyniku mieli Marcin Krzywka, Adrian Pater, Łukasz Kuś i Tomasz Dura, ale ich uderzenia mijały celu lub na posterunku był Michał Długosz.

Goście odpowiadali sporadycznie, ale w 14. minucie niespodziewanie doprowadzili do wyrównania – po dokładnie rozegranym rzucie wolnym gola strzelił Kamil Kaczmar. Z remisu głogowianie cieszyli się zaledwie 30 sekund – szybka akcja Krzysztofa Piskorza, piłka trafiła do Barańskiego, ten z kolei odegrał do Krzywki który źle trafił w piłkę, a ta ku zaskoczeniu wszystkich wpadła pod poprzeczkę bramki Długosza (sędziowie dopatrzyli się jeszcze kontaktu z piłką Barńskiego i to jemu zaliczyli trafienie). W 19. minucie Akademicy strzelili trzecią bramkę – pięknym uderzeniem popisał się Kuś i na przerwę schodziliśmy w dobrych nastrojach - z dwubramkową przewagą i nadzieją, że w drugiej połowie zagramy tak samo dobrze i wreszcie zgarniemy upragniony komplet punktów.

Po zmianie stron obraz gry uległ jednak zmianie – goście wyszli na boisko skoncentrowani, ich gra wyglądała zdecydowanie lepiej i stwarzali coraz więcej sytuacji pod bramką Krzyśki. Próbowali Daniel Lebiedziński, Dariusz Pieczyński, Kaczmar czy Piotr Pietruszko, ale "Krzycha" był tam gdzie powinien. Podopieczni Korczyńskiego czekali natomiast na okazję do kontrataku, by czwartym trafieniem przypieczętować tak potrzebne trzy punkty.

W 34 minucie, gdy wysiłki gości nie przynosiły efektu, trener Trznadel postanowił zaryzykować i wycofał bramkarza. W rolę „lotnego” wcielił się Łukasz Pieczyński, a gra w przewadze przyniosła oczekiwane dla głogowian efekty – w 36. minucie Lebiedziński, a minutę później Pietruszko znaleźli drogę do bramki i gra zaczęła się od nowa. Taki obrót sprawy podłamał naszą drużynę, a na dodatek w tej fazie spotkania widoczne było również, że zawodnikom zaczyna brakować sił. Rywale kontrolowali grę, a mimo to w ostatniej minucie to Akademicy byli bliżsi przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Po błędzie w środku pola zawodnika gości wpierw Piskorz, a po chwili Pater stanęli przed szansą, ale wynik nie uległ już zmianie.

Trener Błażej Korczyński po meczu nie ukrywał rozgoryczenia i niedosytu podkreślając, że raczej dwa punkty straciliśmy niż jeden zyskaliśmy. Natomiast szkoleniowiec gości podkreślał, że ten punkt jest bardzo cenny, zwłaszcza mając na uwadze przebieg meczu w pierwszej odsłonie.

Sytuacja w tabeli robi się coraz trudniejsza - nadal zajmujemy przedostatnie, jedenaste miejsce, wprawdzie zbliżyliśmy się do pniewian którzy przegrali swoje spotkanie, ale terminarz nie jest naszym sprzymierzeńcem. W następnej kolejce, w najbliższy weekend gramy na wyjeździe na bardzo ciężkim terenie w Toruniu, natomiast tydzień później arcyważny mecz w Rudzie Śląskiej z Gwiazdą. Na własny parkiet nasz zespól wróci dopiero 12 marca, gdy podejmować będziemy Rekord Bielsko Biała. Jak podkreślał kapitan Rafał Krzyśka - teraz nie ma to już większego znaczenia, bo punktów musimy szukać wszędzie, jeśli chcemy uniknąć degradacji.

(son)

 

 

Punkt z niedosytem